środa, 16 września 2015

Save the friendship - Rozdział 2

Rozdział 2 - Odbudować zaufanie



Zabrzmiał dzwonek na przerwę. Tłumy uczniów wybiegły z sal, aby odpocząć od nudnych nauczycieli i wreszcie się powygłupiać. Szeregowy i jego przyjaciel "Pancernik" de Kid wyszli z klasy dyskutując o sprawdzianie.



- Jak ci poszło Szer? Mi się wydaje, że popełniłem błąd w kilku zadaniach. - zapytał Kid - chłopak o blond włosach, ubrany w koszulę koloru piasku i brązowe spodnie. De Kid spojrzał na przyjaciela. Był dosyć niski, jak na swój wiek, a jego twarz dalej wyglądała dziecięco. Lekko przygładzone, czarne włosy dodawały uroku temu "szkrabowi".


- Super! Wiesz, że lubię biologię. A jeśli już omawiamy zoologię i mówimy o koniach... - tu chłopak podskoczył z radości. - ...to przypominam sobie o jednorożcach!


- Czy ty aby nie przesadzasz z tymi kolorowymi kucami? Błagam cię, zaczęliśmy liceum! To już nie jest gimnazjum albo podstawówka.


- Wiem, wiem. Chcesz do mnie przyjść? - nastolatek spróbował zmienić temat.




- Nie, dziękuję. Mam dosyć dużo roboty w domu. - obaj wyszli przed budynek szkoły. Właśnie skończyły im się lekcje. Od razu poczuli, smród spalin i kurzu. Ku zdziwieniu Szeregowego i De Kida, podszedł do nich średniego wzrostu mężczyzna w czarnej marynarce i spodniach.


- Podwieźć cię, Szeregowy?



- Eee... Szercio, lepiej chodźmy. Nie powinnyśmy rozmawiać z obcymi. Skąd on wie, jakie jest twoje przezwisko?


Jednak Szeregowy nie ruszył się. Stał przed mężczyzną i przyglądał mu się.


- Przepraszam Kid, ale... Mógłbyś? Chcę porozmawiać z nim sam na sam.


- Ta, jasne. Już idę. - powiedział chłopak i odszedł dziwnie spoglądając na tego faceta w czerni.


- Wiesz, że mama zabroniła mi się z tobą spotykać i rozmawiać? Dała mi ten zakaz, kiedy miałem dziewięć lat. Nadal go pamiętam. Mimo tego pozostaliśmy przyjaciółmi. Nie powinieneś tutaj przychodzić. - odezwał się młody. Kiedyś znał tego mężczyznę. Ale teraz nie był pewien. Nie po tym, jak go potraktował. Jak się z niego wyśmiewał w piątej klasie.


- Chciałem cię przeprosić. Za to, co się kiedyś stało. Wiem, że głównie kłóciliśmy się, gdy miałeś jedenaście lat. Ale już wcześniej twoja mama nie miała do mnie zaufania. Nie zachowałem się odpowiedzialnie.


- Mogłem zginąć, wiesz Skipper? Byłem naiwny, miałem dziewięć lat, dopiero co się przeprowadziłem jeszcze za czasów, gdy można było iść do parku...


◆◆◆


- Na-naprawdę musimy tutaj zostać? Tu wszystko j-jest takie o-o-obce... - Szeregowy właśnie stał w kuchni, w swoim nowym domu i patrzył, jak jego mama układa na półkach talerze.


- Ależ tak mój kochany Simonku... Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Na osiedlu widziałam kilkoro dzieci.


- Mamo! Mówiłem ci, że nie masz na mnie mówić Simon! Nie lubię tego imienia! Mów do mnie Szeregowy! - maluch podskoczył w miejscu i niechcący upuścił swoją przytulankę jednorożca.


- Dobrze. Szercio, może wyjdziesz na ulicę? Jak już mówiłam, widziałam tam kilkoro dzieci. Idź i pobaw się z nimi. Na pewno się tobą zaopiekują. - kobieta zachęciła synka. Nie mając nic do roboty, Szeregowy wyszedł przed dom. Było tu całkiem ładnie. Podwórko pokrywała świeża, zielona trawa, a przy ulicy rosło kilka drzew. Jego mama miała rację - niedaleko stało dwóch chłopaków. Jeden średniego wzrostu, ubrany w białą koszulkę i czarne spodnie. Drugi z kolei był dosyć wysoki, ze strasznie rozwichrzonymi, czarnymi włosami, ubrany w szary dres. Wyglądali na o wiele starszych. Szeregowy nieśmiało do nich podszedł.


- Eee... Cześć? Mógłbym się z wami pobawić?


Ten niższy spojrzał na niego z wyższością, ale po chwili pogłaskał go po głowie.


- Jasne, mały! Powiedz mi, jak się nazywasz? Ja jestem Skipper, a ten tutaj, to Rico. - chłopak wskazał na kolegę.


- J-jestem Szeregowy. To moje przezwisko, ale chciałbym, abyście tak do mnie mówili.


- Super, Szeregowy! Chcesz z nami pojeździć na rowerach? - Skipper wskazał na dwa pojazdy za drzewem.


- Ale ja mam dziewięć lat, jeszcze nie z-za bardzo u-umiem... Moja mama uważa, że jestem za młody na rower na dwóch kołach! W-wszyscy w mojej klasie już umieją! - wyjąkał maluch.


- To się nauczysz! Pokażemy ci fajną górkę, tam będziesz mógł ćwiczyć!


Skipper i Rico zaprowadzili dziewięciolatka na wzgórze. U góry, teren był całkowicie zarośnięty przez zielsko i trawę. Ale na dole, dominował piasek. Stok także pokrywał piach i kamienie. Z daleka górka wyglądała jak zwykła polana przez te wszystkie rośliny.  
- Pożyczę ci swój rower. - zaoferował Skipper. - Jak tutaj zaczniesz zjeżdżać, to za kilkanaście metrów skręć gwałtownie w prawo. Za tamtymi krzakami jest całkiem przyzwoita ścieżka. Jak pojedziesz prosto, to się zabijesz. - chłopak pokazał ręką na poszczególne elementy. Szeregowy zamyślił się.Ta górka wygląda dosyć stromo, a rower czternastolatka był za duży.


- Dobrze, zjadę. Ale czy to na pewno bezpieczne?


- Bezpieczne na sto procent! Milion razy zjeżdżałem i jeszcze żyję... - powiedział Rico. - Skip obniży ci siodełko i kierownicę.


Niższy nastolatek zaczął coś przekręcać w swoim rowerze. Po chwili powiedział:


- Dalej nie można obniżyć. Zobacz, czy dobrze.


Szeregowy usiadł na rowerze. Ledwo dosięgał pedałów - mógł na nich postawić tylko połowę stopy. A to oznaczało, że gruntu w ogóle nie dotykał.


- No nie wiem. Mogę iść po swój rower, ale mama na pewno nie pozwoli mi jeździć po takich zboczach...


- Jakie zbocze?! To lekkie nachylenie! - zaprotestował Rico. Nawet nie dokończył tego mówić - dziewięciolatek już pędził w dół.


Szeregowy czuł, jak wiatr szumi mu w uszach. Pojedyncze krzaki śmigały obok niego, rower cały czas nabierał prędkości. Chłopak zobaczył zbliżającą się roślinę, o której mówił Skipper. Maluch gwałtwonie skręcił kierownicę. Coś poszło nie tak. Rower najechał na duży kamień, przez co Szeregowy stracił równowagę, a stopy wypadły z pedałów. Pojazd jechał w dół. Jednak nie "dosyć przyzwoitą ścieżką". Drogą pełną kamieni i dziur, na której końcu stała drewniania, stara... RAMPA!!!
  Szeregowy coraz szybciej zbliżał się do skoczni. Nie mógł opanować kierownicy, nie dosięgał ziemi. Kilka metrów... Dwa metry, metr... Centymetr... Rower wyskoczył w górę i spadł na piasek. Dziewięciolatek czuł, że zaraz się zabije. Upadł na ziemię i stoczył się z górki. Zatrzymał się dopiero pod jakimś krzewem. Szeregowy zamknął oczy. Chciał do domu. Powinien się domyślić, że ci chłopacy chcieli sobie zrobić widowisko. Jaki był niemądry! Szeregowy poczuł, jak ktoś go odwraca na plecy. Gdy uylił powieki zobaczył Skippera. Nie wyglądał już tak jak wcześniej. Teraz wyglądał na...roztrzęsionego.
  Szeregowy szedł drogą ze Skipperem. Rico musiał gdzieś iść. Z tego, co zauważył dziewięciolatek, miał obdrapane nogi, zdarte kolano i chyba złamaną rękę. Razem ze swoim nowym znajomym wszedł do domu. Mama chłopaka od razu wybiegła z kuchni.


- Szeregowy, kochanie! Co ci się stało?! Coś ty nawyrabiał?!


Skipper opowiedział po kolei co zaszło. Nie chciał, aby to Szeregowy opowiadał.


- To tylko i wyłącznie moja wina. Zachowałem się nieodpowiedzialnie.


- Cóż chłopcze, masz rację. Nie zachowałeś się mądrze. A teraz idź.


◆◆◆


- Ale za to nie musisz mnie przepraszać. Zdążyłem ci wybaczyć, ledwo się znaliśmy. Bardziej powinieneś przeprosić moją mamę. Nie ma do ciebie zaufania. Ja zresztą też nie mam. Po co przyszedłeś? Nigdy nie paliłeś się tak do przeprosin... - zauważył Szeregowy. Uczniowie wokoło patrzyli na chłopaka i mężczyznę.


- Taa... Chodź do mojego samochodu. Powiem ci, w czym rzecz. - obaj poszli w stronę czarnego pojazdu, ze srebrnymi klamkami i zdobieniami na masce. Starzy przyjaciele weszli do środka.


- A więc o co chodzi? Co takiego chciałeś mi powiedzieć? - zaciekawił się Szeregowy.


- Chcę napaść bank. Pomożesz?


- Nie-e!!! Nie rób tego, Skipper! Proszę cię! Może i nie jesteśmy przyjaciółmi, ale nie chcę, żebyś poszedł do więzienia! Skipper, proszę! - nastolatek teraz był bliski płaczu.


- Szeregowy... Bądź dobrym przyjacielem. Czy tak postąpiłyby jednorożce? - mężczyzna wiedział, jak zagrać na emocjach malucha. Znał go dostatecznie długo. Młodzieniec zamyślił się.


Książę Dzielisław tak by nie zrobił. Zawsze pomagał innym. A Księżniczka uczyła, żeby nie patrzeć tylko ma siebie… Nie jestem złym przyjacielem, a to może być jedyna szansa na odbudowanie więzi ze Skipperem. - pomyślał.


- Okej. A-ale tylko w opracowaniu planu pomogę. Kogo zwerbowałeś jeszcze?


- Na razie Kowalskiego. Też opracowuje strategię. - Szeregowy uśmiechnął się. Przynajmniej jest jedna dobra strona tego wszystkiego. Zobaczy się z Kowalskim. Z jedynym, z którym nigdy się nie kłócił.



 
 
Tym razem pozwoliłam sobie wymyślić imię Szeregowego. Jednak pojawia się ono tylko jednorazowo, więc mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Domyślacie się, z kim spotka się Skipper w kolejnym rozdziale? Jak podoba się Wam ten rozdział? Postanowiłam stworzyć trochę większą więź Szeregowego z Kowalskim, aby potem dać "lekcję" Skipperowi. Ale na razie cichooo.

1 komentarz:

  1. Matko święta! Cóżeś zrobiła Szeregowemu?! Naprawde mógł się zabić! Co ci chłopcy wymyślili . Przestaję wierzyć w ludzi. Ale rozdział pierwsza klasa.
    -- Kowalski, opcje!

    OdpowiedzUsuń