poniedziałek, 5 października 2015

Stare opowiadanie o Pingwinach

Wraz ze starymi rysunkami znalazłam opowiadanie pisane... Dwa lata temu! Trochę dawno. Wtedy mój styl pisania był... Nie oszukujmy się. Do bani. Jednak jako urozmaicenie chciałabym dodać TO COŚ - bo inaczej tego nazwać nie można. Miało to opowiadać prawdziwą historię tych ubóstwianych przeze mnie nielotów. Nawet nie jest zakończone, ma trzy strony A4. Potem oczywiście coś jeszcze zmieniałam, pisałam coś na podstawie pierwszego trailera filmu o Pingwinach... Fabuła nie jest wyszukana, opisy i dialogi też. Więc zamieszczam to tutaj bardziej dla śmiechu. Proszę, nie osądzajcie mnie po tym. Nie wiem, co ja myślałam pisząc to.

***
 
ROZDZIAŁ PIERWSZY - BRACIA
 
Było lato. Jednak pomimo temperatur dochodzących do 40 C w innych krajach, tu było zimno. Na Antarktydzie temperatura też dochodziła 40 C , ale na minusie. Śnieg iskrzył się w blasku słabych promieni słonecznych, a w pobliżu nie było ani jednego śladu życia. Chociaż… W oddali stał mały pingwinek. Był dość wysoki, chudy i puszysty. Przed nim leżały trzy jajka, a obok nich pęknięta skorupka, z której niedawno się wykluł. Stał tak i czekał na jakieś wydarzenie. Może oczekiwał braci? Albo po prostu miał w zwyczaju stać w bezruchu. Nagle… Dwa jaka się poruszyły. Mały pingwinek drgnął. Po chwili ze skorupek wychynęły dwa małe, puszyste,  czarno -  białe łebki mrugające oczkami. Jeden był dość niski i gruby, a drugi średniego wzrostu i trochę zgarbiony. Wygramoliły się z resztek jajka i chwiejnie wstając poczłapały do wysokiego pingwinka. Kiedy to zrobiły odezwał się ten grubszy :
- Dlaczego nie wiem kim wy jesteście i jak mam na imię?
- Może dlatego, że nie mamy matki i jesteśmy osieroceni? - niespodziewanie zasugerował pierwszo wykluty - Wymyślmy je!
- To ja chce być Saper!
- Saper?
- Nie! Jednak nie! Snajper! Albo… Wiem! Skipper!
- Świetnie, a ja… Kowalski!
- A to skąd?
- Nie wiem… Coś mi mówi, że był taki uczony. Żył w 1378, a zmarł w 1410. Wynalazł…
- Ej! Ja nie zamierzam słuchać twoich nudnych opowiastek! Ten tu jeszcze nie ma imienia! - Mówiąc to wskazał skrzydełkiem na zgarbionego. - Jak chcesz mieć na imię?
- RRRRYBBBAAAAA!
- No nie - odezwał się Kowalski. - Potencjalnie nie możesz mieć na imię Ryba. Musisz mieć jakieś inne… W końcu ryba to pokarm , którym się żywimy, a także zawiera dużo…
- Chyba wiem jak powinieneś mieć na imię! - krzyknął Skipper - Mądraliński!
- Ale on…- zaczął Kowalski
- Teraz mówię o TOBIE! A ON może mieć na imię Rico…
- Super imię! Piątka! - zawołał " pan mądrala " . Ale zanim to zrobili poruszyło się czwarte, ostatnie jajko. Wszystkie pingwiny zamilkły. Po kilku sekundach uśmiechała się do nich mała główka, a potem powiedziała cichym, słodkim głosem :
 - Jesteście moją rodziną? - Skipper już chciał coś odpowiedzieć, ale Kowalski wciął mu się w pół litery.
- Nie masz rodziny i wszyscy tu zginiemy! - Na twarzy pingwinka widać było strach. Skipper szybko zareagował. Z całej siły uderzył Kowalskiego skrzydłem i powiedział:
- Co się z tobą dzieje Kowalski!? -  po czy zwrócił się do najmłodszego - Znaczy… Eee… On tak tylko mówił bo chciał żebyś miał na imię Wszyscy tu zginiemy… Prawda Kowalski?
- Tak, tak!
- A ja chciałbym mieć inaczej na imię! - krzyknął malec skacząc z radości..
- Jak? - po raz pierwszy od wielu minut odezwał się Rico. Głos miał niewyraźny, ale głośny.
- Lilian!
- Czy on powiedział… Lilian? - spytał zaskoczony Kowalski
- Tak najwyraźniej… - odparł Skipper - A więc będziesz Lilian!
- Jej! - teraz Lilian skakał jeszcze wyżej niż poprzednio.
- Ee… A co my będziemy jeść?
- Pingwiny żywią się rybami. Jak już mówiłem zawierają dużo… - zaczął Kowalski
- Co ci mówiłem o mądrowaniu się?!
- Ach, tak. Przepraszam.
- No! A teraz w drogę!
- Ale gdzie?! Ja chce do mamusi! - rozpaczał Lilian
- Pójdziemy do mamusi. - powiedział Skipper. Po czym zwrócił się do Kowalskiego - Tak naprawdę nie idziemy do mamusi.
- Wiem! Mnie nie musisz tego mówić! Jestem naukowcem! -  przy tym ostatnim wszyscy spojrzeli na niego ze złością. - Tak, wiem przesadziłem!
- Rrrybbaaaa! - krzyczał Rico - Rrryyyybbbbaaaaa!!!!!
- Już, już zaraz będzie ryba, ale musimy najpierw iść do " mamusi ". - powiedział Skipper, po czym ruszyli przed siebie. Szli bardzo długo, nawet Kowalski nie mógł tego stwierdzić. Co chwila słychać było zawodzenie Rico o rybę, płacz Lilian za mamusią i nudne, ale bardzo pouczające teorie " Pana Mądralińskiego ". Pewnego dnia, albo nocy, ponieważ na biegunie nie było pór dnia i roku dotarli do dziwnej budowli nieznanej dotąd nikomu. Padał śnieg. Pingwiny prawie nic nie widziały, ale cudem dostrzegli duży otwór w budowli. Weszli przez niego i znaleźli się w ciepłym i suchym pomieszczeniu.

 


3 komentarze:

  1. Fajne! Najlepsze było to jak wymyślali sobie imiona. A kiedy ciąg dalszy?
    -- Kowalski, opcje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rico bardziej pasuje do psychopaty niż Ryba bo ma bogaty żolądek. Albo jest tak:
    Kowalski Analiza
    Rico Ryba

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. A Lilian to nie jest imnię dla dziewczyny?

    OdpowiedzUsuń