niedziela, 1 listopada 2015

Save the friendship - Rozdział 3

Przepraszam, że tak długo czekaliście. Wiem, że ten rozdział taki krótki, ale naprawdę mam coraz mniej czasu, więc proszę, abyście to zrozumieli. Mam nadzieję, że nie zrazicie się do mnie i dalej będziecie odwiedzać mojego bloga. Już zaczynam pracować nad nowym rozdziałem. Domyślacie się, kto następny będzie opisywany? Przeczytajcie jeszcze raz opis serii, a się dowiecie kogo brakuje. ; )
Tych, którzy nie czytali opowiadania od początku, zapraszam do zakładki Save the friendship [PL]

Dla tych co nie wiedzą - trzeba kliknąć "czytaj więcej".


Rozdział 3 - Słowo szaleńca


Skipper szedł zatłoczonym chodnikiem. Ulica obok była nieprzejezdna, więc mężczyzna był zmuszony wybrać mniej wygodną, lecz szybszą metodę. Aktualnie kluczył między wieżowcami. Czuł się jak w labiryncie. Tylko, że tutaj było o wiele głośniej i śmierdziało spalinami. Skipper miał jeszcze jedną rzecz do załatwienia. Musiał odwiedzić ostatniego z przyjaciół. Mężczyzna przeszedł obok ogromnego biurowca, w którym kiedyś pracował jego ojciec i wszedł w bardziej "mroczne" obszary. Po kilku minutach Skipper zobaczył swój cel. Warsztat samochodowy u Gus'a. Niebieska brama garażowa była otwarta, a w środku ktoś leżał pod tirem naprawiając jakieś części. Skipper wszedł do środka. Od razu rozpoznał mechanika. To był jego przyjaciel. Tylko z nim utrzymywał kontakt.


- Rico? Zrobisz sobie przerwę? - zapytał przybyły. Cisza. - Przyniosłem kanapki ze smalcem...


Dopiero na to ostatnie zdanie mężczyzna wyszedł spod pojazdu. Nie zmienił się przez te wszystkie lata. Dalej ta sama rozczochrana,czarna czupryna, brązowe oczy i duża blizna na policzku, której nabawił się podczas jazdy na deskorolce. Ubrany był w strój mechanika, cały ubrudzony olejem samochodowym.


- Cześć Skipper. Dawno cię nie widziałem. To będzie z... miesiąc?


- Tak. Wiesz, miałem kilka spraw do załatwienia. Chcesz drugie śniadanie? - zapytał mężczyzna podając przyjacielowi woreczek. Ten wyjął z niego bułkę i zaczął jeść ze smakiem. - Super. Gdzie kupiłeś smalec?


- W jakimś tam sklepie. Nie pamiętam. - Odpowiedział Skipper. Chciał jak najszybciej przejść do sedna. - Robię skok na wiesz co. O tym ci mówiłem już kilka lat temu, potrzebuję twojej pomocy, pomożesz?


Nagle Rico nie wiadomo skąd wyjął bazookę i odpalony już dynamit. Bez pozwolenia odpalił broń i rzucił laski dynamitu. Po kilku sekundach dało się słyszeć ogromny huk i zrozpaczony głos jakiegoś kierowcy.


- Mój samochód!


Skipper popatrzył na przyjaciela i uśmiechnął się.


- Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz.


- Tak!!! - odkrzyknął Rico. Zza rogu warsztatu wychynął dosyć umięśniony mężczyzna z wąsami.


- Ej ty! Wnocha mi stąd! Rico ma pracować, a nie gawędzić ze swoim kolegą! Wynocha!


Spłoszony Skipper szybko wycofał się z warsztatu i skierował się w stronę drugiego końca miasta, gdzie zaparkował samochód. Kolejne piętnaście minut przedzierania się przez tłumy ludzi i wdychania spalin. Niestety tutejsi mieszkańcy głównie zajmowali się swoimi sprawami. Robili biznesy przez telefon, udzielali pożyczek na wysoki procent... To wszystko działo się dokładnie teraz, wokół Skippera. Mężczyzna zaczął się zastanawiać, czy dobrze robi. Czy naprawdę chce się stać przestępcą. Może i nie jest jakimś porządnym naukowcem jak Kowalski, ale przynajmniej nie wylądował na ulicy i nie prosi przechodniów o choćby centa. Jeśli okradnie bank, jeśli go wytropią? Przecież nie może uciec z miasta. Każdy jego ruch może już w tej chwili jest śledzony przez setkę agentów CIA. Skipper był kiedyś porządnym chłopakiem. Był. Czas przeszły. Lecz te czasy dawno minęły, otoczenie zmieniło go w nieczułego, niemiłego, bezwartościowego zarozumialca, który widzi tylko czubek własnego nosa. Fakt ten docierał do Skippera jakby przez mgłę. Nie umiał się przed tym obronić. Po prostu jakaś siła kazała mu dbać o własne interesy wykluczając po drodze innych. Jak mówiło stare przysłowie - kto z kim przestaje, taki się staje. I to niestety była prawda.

 

1 komentarz:

  1. Skipper spłoszony? To chyba niemożliwe.
    Nadrabiam zaległości i sorry, ze dopiero teraz komentuję.
    -- Kowalski, opcje!

    OdpowiedzUsuń